Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie zdjęć bez zgody autora zabronione.

7 gru 2010

Sahara- wstęp

Na dwa tygodnie od rozpoczęcia roku akademickiego doszło do mnie, że planowane wyjazdy paralotniowe kładą ogromny cień na przyjemność z dzikości odkrywania nowych mi miejsc. Wcześniej rezerwowane noclegi, często wynajmowane samochody, określone miejsca, z których dokonany będzie następny start i jak na warunki studenckie rozrzutny tryb życia doprowadziło mnie do chwilowego załamania nerwowego ;)

Pewnego słonecznego wrześniowego dnia do mojego akademika zawitał kumpel z roku Mateusz A.- szczęście w nieszczęściu rozpoczęło się od zimnej oranżady. Po drugiej puszce oranżady dotarł do nas Piotrek Bogalecki i w ten sposób towarzystwo trzech geografów trafiło na ławkę w parku pod akademikiem. Przewijające się godziny i butelki przeplatały się z wieloma ambitnymi rozmowami i nie wiedząc skąd opowiedziałem chłopakom o moim świeżym pomyśle- zjechanie Hiszpanii na "stopa" w okresie przerwy świąteczno-noworocznej. Pomysł uderzył momentalnie do Piotra- "weź mnie ze sobą!" ;)
Oczywiście nie potraktowałem tego chwilowego podniecenia poważnie i by nie odmawiać, a mieć spokój zaproponowałem, by poszukał tanich biletów lotniczych do Barcelony na pół miesiąca i jak zobaczę, że mu zależy pojedziemy razem, po czym temat szybko się zakończył i ze śniadania przeszliśmy kolejnym obiciem puszek do obiadu ;)

Z wielkim zdziwieniem po kilku dniach Piotr daje znak, że upolował pierwszy promocyjny lot. Napalił się ostro, a dając słowo musiałem podwoić liczebność mojej wyprawy o interesanta. Plan poszerzył się dodatkowo o przepłynięcie promem przez Cieśninę Gibraltarską. Nie potrzebne było dużo czasu by trasa Marokańska weszła w głąb kontynentu, co musiało ograniczyć planowaną trasę na Półwyspie Iberyjskim do przejechania wybrzeżem z Barcelony na Gibraltar. I tym sposobem po krótkim namyśle musiałem przedzwonić do Piotrka- "weź sprawdź bilety do Marakeszu". I tym sposobem plan trzeba było ustawić pod całkiem inny teren, kulturę i jak na Polskie warunki porę roku ;)

Pierwszym problemem był zakup biletów. Żadna tania linia nie lata z Polski do Maroka. Musieliśmy znaleźć lot z przesiadką w którymś z krajów Europy Zachodniej. Po kilkudniowym chwytaniu okazji przegapiliśmy wszystkie najciekawsze oferty. Po chwilach rezygnacji Piotr namówił mnie na przedłużenie pobytu do 33 dni. Byłem do tego bardzo negatywnie nastawiony. Nad moim ogromnym optymizmem mimo wszystko górę brał realizm. Ponad miesiąc pod namiotem z jednym facetem z bardzo skromnym budżetem w "orientalnym" kraju to już za wiele. Cóż- namówił mnie ;)
Kupiliśmy bilety w RyanAir-rze z Bydgoszczy do Marakeszu z przesiadką w Dusseldorfie z wylotem 13 grudnia 2010 i powrotem 14 stycznia 2011 tą samą trasą.

4 komentarze:

  1. No bardzo sympatyczna notka! Drogi Chrząszczu jesteś niesamowicie pozytywnie zakręconym człowiekiem, dlatego życzę udanej wyprawy i,żebyś wytrwał z kolegą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ахренеть!!!!
    Я хочу с ними поехать!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. привет Кирилл!!
    Пакет рюкзак и пойдем в мире;]

    OdpowiedzUsuń
  4. No to powodzenia chłopcy :) Nic tylko pozazdrościć zapału !

    / Jaśmina

    OdpowiedzUsuń