Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie zdjęć bez zgody autora zabronione.

14 mar 2012

Od Italii przez Słowenię po Chorwację- rozpoczęcie sezonu paralotniowego 2012

Cały wrzesień wylatany w Słowenii w szczególności na Kobali w pobliżu miejscowości Tolmin bardzo dużo mnie nauczył. Przeloty trwające nawet ponad 5 godzin i blisko 100km w linii prostej (nawet powyżej 200km w zapisie GPS po górach!) pozwoliły mi wreszcie się wylatać „za wszystkie czasy”. Sezon zakończyłem 27 września 2011 lotem w Tatrach słowackich z Łomnicy (2634 m n.p.m, a dokładniej z jej przełęczy na 2189 m n.p.m). Opady deszczu, brak słońca i chłód jaki mnie spotkały w październiku po powrocie do Polski doprowadził do twardego postanowienia- Nie będę latał do końca roku!
Początkowo nie było żadnego problemu. Nasycony jeszcze całym miesiącem w Słowenii nie czułem większego ciśnienia na latanie. Grudzień robił się coraz trudniejszy. Pod koniec roku nie mogłem wytrzymać. W ostatnie dni grudnia prognozy pokazywały super warunki 1.1.2012 na Nowe Marzy. Niestety- wypadek na rowerze 31.12.2011 i złamany obojczyk zdyskwalifikował mnie na półtora miesiąca, a później na przełomie styczeń/ luty zatrzymała mnie sesja. Optymizm nadszedł dopiero po przyjeździe do Goricy.
Po tygodniu załatwiania spraw na włoskiej uczelni i znalezieniu mieszkania nadszedł dzień szans i próba na pierwszy lot od 5 miesięcy! Czasowy rekord od początków mojego latania niestety został pobity!
27.02.2012. Słoneczny lecz chłodniejszy od poprzednich dzień, lekka bryza, słabe wiatry z kierunków południowych. Pakuję plecak i udajemy się razem z Magdą sześciokilometrową drogą przez Gorizie do Słoweńskiego Solkana. Tam dalej na 2 stopy docieramy pod samo startowisko oddalone o 6km od Włoskiej granicy. Jest przed pierwszą. Kilka osób zleciało na dół lecz dwóch zawodników wystartowało i zniknęło- jest dobrze.
Nowa niewyregulowana uprząż, wiosenna termika i 5 miesięcy bez skrzydła nad głową- trochę się stresuje, ale przecież nie zapomniałem jak się lata!





Startuje razem z trzema Czechami. Początkowo słaba termika, ale cumulusy pięknie się budują. Skaczę w uprzęży regulując ją między odrywającymi się turbulentnymi noszeniami. Nie tracąc czasu na rzeźbienie w słabych noszeniach lecę przy czubkach drzew wzdłuż grani w niewielkim opadaniu podkręcając co kilka minut parę metrów wysokości. 




Wreszcie pierwsze ciekawsze noszenie- rzuca jak w betoniarce, skrzydło skacze nad głową strzały po 5m/s. Chmura u góry coraz większa, a nad Ajdovsciną ogromny Cu cong. Zaczyna się robić ostro- trzeba uważać bo wpadnięcie w chmurę będzie mało przyjemne. Kilka set metrów wyżej trzech pilotów ucieka spod podstawy zakładając uszy (podwinięcie końcówek skrzydła dla większego opadania). Dokręcam jeszcze kilka kółek i chmura zaczyna mnie zasysać- wszędzie stabilne 2m/s w górę. Niestety moja trasa zastawiona przez krwiożercze bydlęta na odcinku przynajmniej 15-20km- oblodzą mnie jak się pod nie puszczę. Staram się okrążyć chmurę ale tam też się buduje. Czesi odeszli do lądowania, zostaję sam. Przekraczam 1600m n.p.m. i czekam, aż zaczną się rozpadać. 
Widok na startowisko oraz Słoweńską Novą Gorice i Włoską Gorizię




Ajdovscina



Po 10 minutach z wysokością 1200m nie wytrzymuję przechodzę nad doliną pod chmurami. Raz tracąc wysokość i ponownie ją nabierając w locie po prostej na odcinku 8km straciłem 150m. Doklejam się po drugiej stronie doliny do zbocza nad Vipavą.



Vipava


 Bez większego problemu z wysokością przelatuję kilkanaście kilometrów i wpadam w noszenie od chmurki znajdująca się przy końcu grani nad „antenami”. Centruję najsilniejsze noszenie. Trzyma się średnia koło 3m/s lecz jest tak wąskie, że nie ma jak się w nim zakręcić. Strzały dochodzą do 5m/s. Skrzydło co chwilę miękkie, podwija kilka razy stabile, raz wpada połówka i po chwili zaczyna się poprawiać. Niestety mam pecha. Wszystkie największe chmury w okolicy budują się razem z moim przesuwaniem się na wschód. Od prawie półtorej godziny lecę w cieniu. Wraz ze wzrostem wysokości robi się coraz zimniej. Palce wychłodzone, ale muszę nabrać jeszcze kilkaset metrów. Chmurka nad głową coraz większa i po chwili zaczyna robić się niewesoło. Wszędzie ciemno, chmura zasysa, a ja mam jeszcze ¾ jej szerokości do przelecenia. Zakładam klapy i wciskam pełnego speeda- lecz chwilami i tak mam po 5m/s. W silnej turbulencji mam problem utrzymać kierunek lotu. Po chwili walki uciekam mając chmurę kilka metrów nad głową na 2000m n.p.m. Silny wiatr uniemożliwiając powrót i zmienia plan lotu- śmignę teraz z wiatrem na NE (kierunek na Ljublianę) do Postojny. 


śnieg również w dolinie, wszystkie rzeki pozamarzane!

Widok z pokładu na Postojną


Będące nad głową chmury powodują, że lecę z minimalnym opadaniem lecz ich cień mnie strasznie wychładza. Nie dam rady dłużej. Zmieniam ponownie trasę- lecę do słońca na SE. Dokręcam kilka noszeń i tnę przez słabo zurbanizowane tereny. Ulga! Palce rozgrzewają się, nabieram dalszej ochoty do walki. Widzę olbrzymi las do przeskoczenia. By go przelecieć muszę odzyskać trochę wysokości. Dokręcam po raz kolejny 1900m i nagle zgłupiałem! W odległości ok 50km widzę morze. Nic w tym dziwnego by nie było gdyby nie to, że jest to wybrzeże dalmatyńskie charakterystyczne dla Chorwacji- „oni nie są w Szengen, a ja nawet nie mam paszportu!” Najgorsze jest to, że zapomniałem zmienić mapy w gps i nie mam pojęcia, po której stronie granicy jestem. Trudno- jeśli jeszcze nie przekroczyłem to będę patrzył za przejściem granicznym, a jeśli przegapiłem gdzieś nad lasami to już bez znaczenia czy wyląduję 5 czy 50km w głąb Chorwacji. Po 10 kilometrach niepewności dorwałem kolejne noszenie, które ma mnie przenieść przez las na samą plażę. Widzę zjazd z małej bocznej drogi na niezłą autostradę. Nabieram wysokość przyglądając się bramkom na wjeździe i coś mi się nie zgadza. To przejście graniczne! Ucieszyłem się lecz w głębi duszy czułem smutek- marzenie o lądowaniu nad morzem muszę zostawić na inny dzień.

http://xcc.paragliding.pl/module.php?id=21&l=pl&contest=PL&date=20120314&reference=2fac03bba8137e12

1 komentarz:

  1. Niesamowite. Notka-opowieść jak to wygląda z góry :) no i ta cała pasja! aż brak mi słów! jedyne co czuję to chyba zazdrość, że jesteś na tyle odważny, żeby spełniać takie piękne marzenie jakim jest latanie :)

    OdpowiedzUsuń