Wszelkie prawa zastrzeżone! Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie zdjęć bez zgody autora zabronione.

6 gru 2011

Dzień 10 i 11 Koniec,,,


Dzień 10 (8 stopów)
Nocleg na plaży w Sile skończył się gdy obudził mnie sikający pies na namiot... Miał szczęście, że się wyspałem ;)
Krótka toaleta w Morzu Czarnym i kieruje się w stronę wylotówki z miasta. Dosyć szybko dojeżdżam do Alemdar skąd dalej w kierunku na Polonez. I pojawia się kłopot z mapą- kilka razy sprawdzam i ewidentnie są błędy w rozmieszczeniu drobnych dróg!. Na szczęście Tureckie drogi i miasta są dobrze oznakowane. Na 3 stopy docieram do oddalonego o około 20km Polenezkoy. W 1842 roku Adam Czartoryski w trakcie trwania zaborów założył polską wieś Adampol na obrzeżach niewielkiego jeszcze wówczas Stambułu, a po latach władze tureckie zmienił nazwę na Polonez. We wsi tej już od prawie 170 lat żyją Polskie rodziny. Po małym zwiedzaniu wsi doszedłem do wniosku, że nie przeżyje jak nie sprawdzę czy przez tak wiele lat są osoby mówiące po Polsku. Zaszedłem do pensjonatu Heleny Ryży. Przy wejściu spotkałem mężczyznę. Krzyknąłem „hello” i dostałem odpowiedz „mówisz po Polsku?”.
Tadeusz był synem właścicieli. To już piąte pokolenie po założycielach wsi. Mówił bardzo dobrze po Polsku. Od 15 roku życia mieszkał w UK, później tam studiował, następnie mieszkał w Polsce i po 20 latach wrócił do Turcji. Porozmawialiśmy kilka godzin, zostałem zaproszony na obiad, a w ramach podziękowania zrobiłem to co lubię- wdrapałem się tam gdzie innych chętnych brakuje i pozrywałem owoce na H.. (Izraelskie Pomidory)- jak sobie przypomnę nazwę napiszę ;)
Po przynajmniej 4 godzinach wspólnej rozmowy gdy słońce schowało się za horyzontem biegiem w półmroku złapałem stopa. Młodzi chłopacy. Jedyne słowo to „hi” i „break dance”, którym się zajmował jeden z nich. Szok- pierwszy raz zabrali obcokrajowca na stopa. Musieli mnie w stresie zawieźć do swojego anglojęzycznego kumpla na koniec wioski. Dogadaliśmy się i po 400m wysadzili mnie na wylotówce. Dalej ze starszymi dziadkami do Tasdalen i już po ciemku ostatna okazja znowu z młodych chłopakiem do Alemdar- ten też był w szoku i nie wiedział co zrobić więc wysadził mnie przy stojącym radiowozie oddał w ich ręce i uciekł...
I tutaj zaczyna się kolejna przygoda. Popatrzyli się na siebie, na mnie, znowu na siebie, na mnie i tak minęła minuta. „Passport!”- dałem. Trzyma go do góry nogami i czegoś szuka. Wreszcie domyślił się i obrócił go normalnie. Oddał kumplowi ten przejrzał i oddał z powrotem i kolejne sprawdzanie i dziwnie brzmiące „one minutz plizz” patrzą się na siebie i śmiech. „spik Turkisz?” „no!”, pokazuje na siebie i kumpla za kierownicą i mówi „no english” i wiem o co chodzi. Przekazując z powrotem mój paszport dalej pyta „from where?- America?”. Nie wytrzymałem głową gwizdnąłem o drzwi radiowozu o który się opierałem.
Staram się wytłumaczyć, że jedyne co od nich potrzebuje to zwrot paszportu. Kombinują, nie wiedzą co robić. Po 10 minutach patrzenia na siebie załadowali mnie do radiowozu włączyli sygnał i przejechali na krzyżówkę oddaloną o 100m, zablokowali ruch wysadzili mnie na przystanku autobusowym, napisali nr autobusu, na kartce nazwę przystanku na jakim mam wyjść wcisnęli bilet autobusowy i znowu spięcie „i want go on the next road hitch hiking !” i pokazałam gestem łapanie stopa- Spojrzał strasznym wzrokiem jakby chciał powiedzieć „jeśli nie pojedziesz będziesz miał problemy” jeszcze raz dał kartkę i bilet uśmiechnął się przybił „ŻÓŁWIKA” i odjechali.
Stambuł zakorkowany bardziej niż Łódz w godzinach szczytu. Przez chyba 2 godziny jechałem do Europejskiej części miasta. Szukam planu linii metra. Brak. Szukam kogoś kto mi wytłumaczy jak się dostać do 2 linii. Nie mogę spotkać nikogo mówiącego po angielsku. Dochodzę do sklepiku w tunelu i tłumaczę jak najprościej „Metro plan”- wielkie oczy, „map of metro line” cisza. „mapa, map, plan, karta...” - błysk w oku i odpowiada „no karta- tiket!” i pokazuje mi automat z biletami.
Idę szukać dalej. Spotkałem faceta mówiącego po angielsku. Tłumaczy mi, że najlepiej będzie jak wejdę do metrobusu (szybki autobus na wydzielonym pasie w mieście) i dojadę do stacji. Tak też zrobiłem, szybko przesiadając się na metro dotarłem na lotnisko. Przy wejściu bramka i kontrola bagażu. Znowu straciłem gaz pieprzowy- na lotnisko nie można wchodzić z gazem...
Wykończony po całym dniu rzuciłem się w narożniku hali odlotów i poszedłem spać.







 Kościół w Adampolu
 Ciężka "praca w polu" w zamian za grochówkę i kawałek mięsa w Adampolu ;)



 Razem z Tadeuszem Ryży
Przed przesiadką na Metro Bus

Dzień 11

Przewegetowałem na lotnisku w stambule do samego odlotu. Samolot spóźniony ponad 40minut. Dzięki Bogi i braku korków w 40 minut dotarłem na Metro Wilanowska na Polski Bus- mimo, że nie lubię autobusów to komfort jest ;D 
O pierwszej będę w akademiku ;)

 BA do Londynu
Polski Bus

I na podsumowanie mapa:


1 komentarz:

  1. Dzięki serdecznie wszystkim odwiedzającym bloga za wizyty. Średnio 120 do 150 osób czytało posty mimo tak nieregularnego prowadzenia! Wszystkie uwagi i wskazówki dotyczące bloga proszę w komentarzach lub na priv ;)

    OdpowiedzUsuń