Jest
wtorek 16 października. To kolejny już dzień, który muszę przesiedzieć
na uczelni. Nagle dzwoni telefon od Andrzeja i Marcina: „Chrząszcz - na
weekend jest warun na Greifenburga w Austrii, w piątek jedziemy -
jedziesz!?”. Trzy minutowa rozmowa, dłużej nie musieli mnie namawiać.
W piątek
Marcin, Andrzej i Tomek zbierają mnie na wylocie z Torunia. Plecak z
paralotnią, śpiwór, dwie koszulki, skarpetki i jedzenie kupione pięć
minut wcześniej - czego więcej trzeba? Jedziemy w Alpy. Jeszcze nie
wiemy gdzie, ważne by dało się pobujać jeszcze przed zimą.
Wyż jaki
utworzył się nad Europą martwił już mnie od rana. Gdy mijamy Łódz
dostajemy „halo” od zaprzyjaźnionej ekipy ze Słupska, z którą mamy
spotkać się na miejscu: w „Greinfenie” inwersja wyżowa więc nie będzie
noszeń, w Dolomitach spadł śnieg.
Do wyboru
mamy Bassano na południu Włoskich Alp lub Lijak na Słowenii. Lecz
prognoza nie wygląda najlepiej. Mowy o powrocie już nie ma. Nastrój w
samochodzie zdecydowanie się zaostrzył. Szukając jakiegoś rozwiązania
sytuacji razem z Andrzejem sprawdzamy prognozy. A może Tatry? Szybki
telefon do Pawła Farona - czołowego Polskiego paralotniarza z Żywca i
mistrza w prognozowaniu latania w naszych górach. Potwierdzają się moje
przypuszczenia - „połowa kraju” jedzie właśnie na słowacką Łomnicę.
Mimo
wątpliwości i niepewności podejmujemy decyzje znacznie zmieniając plan.
Jedziemy na nocleg do Murzasirchla by rano być pod wyciągiem na Łomnicę.
Gwiaździsta
noc, chłodny poranek, idealnie niebieskie niebo i ostre jesienne
słońce. Tak pięknej pogody nad Tatrami dawno nie widziałem. Gdy rano
zobaczyliśmy blask Słońca na liczącej 2634 m n.p.m. Łomnicy
wiedzieliśmy, że będzie to piękny dzień. Przyjechaliśmy pierwsi, a za
nami około pięćdziesiątka innych pilotów z Polski.
Ustawiliśmy
się na kamienistej nartostradzie szykując się do startu. Jednak cała
radość z naszych twarzy znikła gdy zalegająca bardzo nisko w równinie
inwersja zaczęła się podnosić. Wyraźne ostre kolory zaczęły stopniowo
ginąć w zamgleniu,a temperatura gwałtownie się podnosić. Nie było na co
dłużej czekać. Z minuty na minutę było tylko gorzej.
Wystartowało
kilka osób i walczą. Lecę do nich. Jest źle. Nie ma już żadnych noszeń w
jakich można byłoby nabrać wysokość.
Każdy następny pilot startuje w coraz trudniejszych warunkach spadając jak zestrzelone kaczki. Walczę jeszcze wspólnie z trzema pilotami o każde piknięcie na wariometrze, lecz po chwili wspólnie kierujemy się do lądowiska. Z dołu widzę Startującego Andrzeja. Zdecydował się na tę samą taktykę lecz i on walcząc między koronami drzew odchodzi od zbocza Łomnicy
Każdy następny pilot startuje w coraz trudniejszych warunkach spadając jak zestrzelone kaczki. Walczę jeszcze wspólnie z trzema pilotami o każde piknięcie na wariometrze, lecz po chwili wspólnie kierujemy się do lądowiska. Z dołu widzę Startującego Andrzeja. Zdecydował się na tę samą taktykę lecz i on walcząc między koronami drzew odchodzi od zbocza Łomnicy
Na
startowisku wiatr całkowicie osłabł. Marcin mimo wielu prób nie był już w
stanie w morderczym biegu między skałami oderwać się od Ziemi. Marcin,
Tomek i dziesiątki pilotów zmuszeni byli zjechać wyciągiem w dół. Są
wściekli. Wszyscy jesteśmy wściekli. Przecież to ja zaproponowałem
Tatry, a można było jednak jechać do Bassano. Chyba mnie zapakują zaraz w
pociąg do domu... Wracamy do Zakopanego na nocleg.
Nocą z
soboty na niedzielę gwiazdy ledwo przebijały się przez zamglone niebo,
rano promienie słoneczne już nie były tak silne. Nie widać szans na
latanie. Nawet zlot z Kasprowego nie miał już sensu.
Wracamy
do domu lecz jedziemy inną trasą- zahaczamy o górę Żar koło Żywca, na
której szkolenia prowadzi Górska Szkoła Szybowcowa - rewelacji nie
będzie, ale warto spróbować.
Tutaj tak
jak i na Łomnicy silny wyż hamował każde noszenie. Po godzinie na
startowisku i rozmowach z miejscowymi pilotami zlecieliśmy do lądowiska
kończąc nadzieję na poprawę warunków.ie oszukujmy się. Czas wracać. Mimo
że kolejny już raz plany popsuła nam pogoda i nie mogliśmy wzbić się
pod obłoki nad górskimi szczytami wróciliśmy z doświadczeniami i
pomysłami na rozpoczynający się sezon 2013.
Podsuowując: wtopa? Zdecydowanie, ale dobrze, że w Tatrach niż 1000 km dalej we Włoszech ;)
Fotki z wyjazdu
Fotki z wyjazdu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz